Poza tym, że to jedna z moich ulubionych sesji, zawsze będę mówić najpierw, że to zdecydowanie najbardziej hardcorowa sesja, jaką do tej pory miałam, jeżeli mówimy o warunkach. I zawsze będę czuła dumę, że udało mi się w owych warunkach coś stworzyć. -20 stopni celsjusza to nawet dla mnie było za zimno, a jestem wytrzymała na skrajne temperatury (co jest w sumie dziwne, bo jestem zmarźluchem i totalnie ciepłolubnym stworzeniem..)
Uwielbiam to, że zdjęcia wyglądają w miarę.. sielankowo? Nawet ktoś skomentował, że zdjęcia są "ciepłe", kiedy ja lubię śmieszkować, że podczas nich płakałam zamrożonymi łzami. Fotografka o tym nie wie (i dowie się jak to przeczta:D), ale naprawdę było mi tak straszliwie zimno, że myślałam, że padnę tam trupem i nie wstanę.
Kiedy skończyłyśmy focić czerwoną kieckę i byłam tak strasznie szczęśliwa, że wreszcie ubiorę moje futerko, to wtedy Paulina powiedziała "no dobra, to teraz druga stylizacja". Najpierw coś się we mnie zapadło, bo na śmierć zapomniałam o drugiej stylizacji (i pewnie miałam cichą nadzieję, że Paulina się nade mną zlituje xd), a potem chciałam się jednocześnie rozpłakać i udusić mojego oprawcę. Nie mam pojęcia czy widać było to na mojej twarzy, ale jeżeli tak było, to Paulina tego nie skomentowała i może to lepiej. Oczywiście nic nie powiedziałam nic w stylu "zaraz Cię zabiję", tylko stęknęłam, że "jeszcze chwilę muszę się pogrzać i wtedy wbiję się w drugą stylówę".
Są takie chwile, kiedy masz ochotę umrzeć, bo jest Ci tak źle, ale wiesz jakie będą efekty, więc zagryzasz zęby i dajesz z siebie wszystko. Tutaj wiedziałam czego się spodziewać, ba, do zdjęć Pauliny wzdychałam przez ostatnie parę lat. Nawet umówiłyśmy się w zeszłym roku, ale nie wyszło nam, gdyż wypadły mi akurat warsztaty, tym bardziej więc chciałam dać z siebie tyle ile mogę.
Poza zdjęciami, chciałabym też napisać kilka słów na temat tego, że sesje to zawsze wspaniałe przeżycia, ale chyba jeszcze lepszą są wtedy, kiedy okazuje się, że poznajesz osobę, z którą tak dobrze się dogadujesz. Od razu znalazłyśmy wspólny język, rozmowom nie było końca (szczególnie, kiedy powinnyśmy iść spać, a jak dzieciaki na "nocowaniu" jeszcze długo gadałyśmy w łóżku). I zawsze jest to smutne, kiedy chcesz się z kimś zaprzyjaźnić, a dzieli was odległość hm.. całej Polski? Ale to chyba w życiu tak zawsze. Im dalej człowiek od Ciebie mieszka, tym bardziej się z nim lubisz. Im bardziej czegoś chcesz, tym szybciej to stracisz, im bardziej się spieszyć, tym bardziej będziesz spóźniona.
To by było na tyle, staram się wracać do całych notek:)
Buzi
0 komentarze: